czwartek, 23 lutego 2017

Smoki, żywioły, Mary Sue i Hogwart, czyli wkurzony Pingwin.

Uszanowanko! Na wstępie ostrzegam, że będę mniej miła, niż zwykle. Rozdział ten powstał spontanicznie, miałam dziś opublikować coś całkiem innego. Zmieniłam plany, bo od dawna rosła we mnie irytacja. Irytacja monotematycznością opowiadań. A teraz weźcie głęboki oddech, przygotujcie się na krytykę i pamiętajcie, że Pingwin nie chce nikogo obrazić, a jedynie zwrócić uwagę i nawrócić na jasną stronę mocy, zanim będzie za późno.
Od razu dodam, że sama święta nie jestem i kilka lat wcześniej również pisałam opowiadania w tym stylu. Też była magia, szkoła magii i magiczny turniej. Po prostu wtedy nie znałam Wattpada.
To jedziemy z koksem, bo jeszcze mi wkurz przejdzie i znowu będę miłym Pingwinem.
Smoki, żywioły i Mary Sue
Tak, to wszystko opiszę w jednym punkcie, bo tak naprawdę, to chcę się skupić na ostatnim z czterech wątków.
Gdy wejdziesz w kategorię fantasy, co widzisz? Moje pingwinie oczy widzą cztery schematy: coś o smokach, smoczych jeźdźcach, albo smoczych strażnikach, coś o żywiołach oraz dzieła wykreowane przez syndrom jednorożca, o którym wspominałam dwa rozdziały wcześniej, czyli wszelkie ,,Inne'' i ,,Wyjątkowe''. Co prawda są jeszcze porwane niewolnice, ale to już bardziej w ff, a chcę się skupić na fantasy, bo do fanfików nie mam siły.
Same wątki smoków, pradawnych przepowiedni i wybrańców są w porządku, nie ma w nich niczego złego, ale jeśli nie grają głównej roli, jeśli są gdzieś tam z boku, a autor skupia się na innych rzeczach. Jak widzę kolejną bohaterkę z mocami żywiołów, która lat na smoku, to myślę ,,borze, znowu?''. Ludzie, c'mon! Jak wierzę, że potraficie wymyślić coś oryginalnego.
Z drugiej strony mamy wampiry, wilkołaki i wiedźmy, które siedzą sobie gdzieś jako wątki poboczne. Główna bohaterka to czarownica, jej kumpela jest wąpierzem, a przyjaciel wilkołakiem? Znacie to skądś? Ja to widzę WSZĘDZIE! Zarówno na Wattpadzie, blogaskach jak i na półkach księgarni. 
Wiecie, dlaczego ,,Władca Pierścieni'', ,,Zmierzch'', ,,Wiedźmin'', ,,Harry Potter'', czy ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya'' są tak popularne? Bo były innowacyjne! Wprowadziły na rynek całkowicie nowe pomysły. Każde kolejne dzieło dostaje łatkę naśladowcy, nawet jeśli jest tylko luźno inspirowane.
Że co? Że nie da się zrobić czegoś oryginalnego, bo już wszystko było? To tylko po części prawda. Każdy motyw gdzieś tam już się przewinął, ale to nie znaczy, że nie da się wyciągnąć niczego świeżego z literatury. Dlaczego smoki to zawsze te wielkie, pradawne, mądre stwory? Dlaczego nie mogą być małe i służyć ludziom zamiast koni i wołów? Twórcy ,,Jak wytresować smoka'' odświeżyli temat i zrobili świetną bajkę. A co jeśli człowiek poleciałby w kosmos i dotarł na planetę, gdzie mieszkają smoki ludzkich rozmiarów, mają własne miasta, dzielą się na rasy według kolorów i panicznie boją się przybyszów z kosmosu?
Szkoła magii
Jeśli postanowiłam poświęcić połowę rozdziału na jeden motyw, to wiedzcie, że jest źle. Wattpad jest przeładowany opowiadaniami o magicznych mieszańcach, które chodzą do magicznej szkoły. Ja wiem, że to jest fajny temat na połączenie romansu, komedii, dramatu, powieści młodzieżowej i fantasy, ale został on zbytnio wyeksploatowany.
J. K. Rowling, tworząc Hogwart dobrze wiedziała, co robi. Książki o nastoletnim czarodzieju bardzo przypadły mi do gustu (choć widzę w nich także wady). Ale to już nie wróci, nieważne, ile dzieł powstanie, ile dziwnych pomysłów wsadzą autorki do swoich akademii żywiołów, czy innych placówek, zawsze będzie z tyłu głowy ten nieszczęsny Hogwart. 
Rick Riordan świetnie wybrnął ze schematu i stworzył wakacyjny obóz dla herosów w ,,Percym Jacksonie''. Jednak nie łudźcie się, jeśli zamiast szkoły zrobicie obóz, czy jakikolwiek inny ośrodek, będę się czepiać. Bo w tym temacie było już chyba WSZYSTKO. 
Wszystko? A może wciąż jest jakaś otwarta furtka? Czy widzieliście kiedyś dzieło, w którym głównym bohaterem jest nauczyciel w szkole magii? Nie, Harry Potter się nie liczy, bo głównym ziomkiem jest Harry, a nauczyciele są drugoplanowymi postaciami. A woźny? Dyrektor szkoły? Może jacyś strażnicy, którzy chronią uczniów? 
Jeśli lubicie mangi, a w tym wypadku manhwy, polecam z całego serducha ,,Black Haze''. Jest to koreański komiks internetowy, który znajdziecie zarówno po polsku, jak i po angielsku w internecie. Opowiada o szkole dla magów. Brzmi banalnie? Bo tak jest. A co sprawiło, że wspomniałam o tym dziele? Główny bohater - mag wysokiej klasy, który dostaje specjalną misję i przenosi się do owej akademii w przebraniu ucznia, gdzie za wszelką cenę musi zachować prawdziwą tożsamość w tajemnicy.
Jeśli koniecznie chcecie pisać o uczniach magicznej szkoły, to Wam nie zabronię. Ale błagam, spróbujcie chociaż wprowadzić do niej coś nowego! Może to będzie szkoła na księżycu, gdzie uczą się także kosmici? Albo na dnie oceanu, gdzie, oprócz ludzi, uczęszczają także wodniki, syreny, czy inne morskie stwory? A jeśli by tak spojrzeć od drugiej strony mocy i zrobić akademią nekromantów, magów krwi, lub innych złodupców?
Jak Was do czegoś zainspirowałam, to śmiało bierzta moje pomysły, ja i tak ich nie wykorzystam. A jak ktoś napisze opowiadanie o nauczycielu magii, który boryka się z przygłupimi, pyskatymi uczniami, albo jeszcze lepiej, o woźnym, to niech mi podeśle! Ja chętnie poczytam. O magicznych kosmitach tyż!
Na sam koniec apel do wszystkich: wysilcie mózgownice, koniec ze schematami! A jak już się tych schematów uczepiliście, to może spójrzcie na nie z innej perspektywy? Jeśli marzycie o wydaniu książki, to lepiej od razu porzućcie pomysł na szkołę czarów, wampiry i wilkołaki, elfy i krasnoludy, bo wydawcy, czytając opis fabuły, popłaczą się i klikną ,,usuń''.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz